poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 23


Walizki spakowane, akumulatory naładowane na wakacje pełne zabawy. I nic mi teraz do szczęścia nie brakowało. No może dobrej pogody bo jak na razie to w Madrycie pada i mam nadzieję, że nie jest tak samo w Gijón. Choć panowie nas przekonywali, że nawet na deszcz mają fajne pomysły, ale z drugiej strony trochę się tego bałam. Nigdy nie wiadomo co im do głowy strzeli, zwłaszcza jak są razem. Nie raz już miałam tego przykład. Ale zapakowaliśmy walizki do auta Pedro bo był większy i w drogę. Dziewczyny siedziały sobie na tyle, a panowie na przodzie nad czym nie ubolewałam bo mogłam rozłożyć nogi. Na szczęście auto było wygodne, a droga dosyć długa nas czekała, zwłaszcza, że utknęliśmy w korku czego akurat nie lubiłam. Ale panowie plotkowali o czymś zawzięcie więc wolałyśmy im nie przeszkadzać i same zajęłyśmy się czymś ciekawszym. Radka wtulona w poduszkę poszła spać, a ja sama zajęłam się książką, którą pożyczyłam od swojej przyjaciółki i zachwalała ją. Więc miałam nadzieję, że i mi się spodoba. Jednak dopiero późnym popołudniem dojechaliśmy do naszego hotelu i nie marzyłam o niczym innym jak o tym, aby się po prostu wykąpać i wyprostować nogi.

- W takim razie odpoczynek i wieczorny spacer z kolacją.
- No tak. - zaśmiałam się do Denisa, kiedy byliśmy sami w pokoju
- W takim razie w podskokach do łazienki. Bo nie będziemy czekać.
- No już, już.

Szybka kąpiel i teraz mogłam chodzić nawet całą noc. Wyszykowałam się w cieplejsze rzeczy bo nie było za gorąco i mogłam iść. Zadowoleni poszliśmy do knajpki w której kiedyś jadłam z Denisem i na samo wspomnienie się uśmiechnęłam. Jedzenie do tej pory było smaczne, a Radka wraz z Pedro uczyli się jak nalewać cedr i o dziwo to tym razem właśnie chłopakowi dobrze wychodziło a nie Radce, czyli jednak nauki barmańskie nie poszły na marne. Na dodatek przy tym było dużo śmiechu, zwłaszcza jak Radka oblała Pedro. Ale postanowiliśmy i tak po kolacji iść na spacer po mieście więc chodziliśmy sobie tak powoli, i plotkowaliśmy na każdy możliwy temat a ja sama starałam się przypomnieć sobie każdą chwilę jaką spędziłam w tym miejscu.
Na drugi dzień było to samo - dzień pełen szaleństw. Zwiedzaliśmy, jedliśmy, opalaliśmy się i mile spędzaliśmy czas w swoim gronie. Czyli jednym słowem ładowałam się mega pozytywną energią na powrót do Madrytu. Choć nikt nie pozwolił mi choć na chwilę pomyśleć o pracy. Był jeden wielki luz i tak na prawdę spontan bo z tego co się okazało to panowie nie mieli nawet określonej trasy, a nasze cele podróży były wymyślane rano przy śniadaniu. Gdzie czasem dochodziło do spięć bo im podobało się co innego niż nam i tak musiało być sprawiedliwie i po równo. Tyle tylko, że w pewnym momencie chciałam pobyć choć na chwilę sama, dlatego tylko Radce powiedziałam, że idę na spacer. Uśmiechnęła się do mnie i tyle ją widziałam bo ruszyłam w dobrze mi znanym kierunku. Wspomnienia na nowo się odradzały, a kiedy znalazłam się w miejscu w którym tak na prawdę wszystko się zaczęło to na moich ustach widniał jeden - szeroki uśmiech, który jakby mógł to by oślepł przechodnia. Bo co jak co, ale szczęście biło ode mnie na kilometr i czułam to całą sobą. A kiedy poczułam coś ciepłego, spadającego na moje ramiona i zobaczyłam jedyną osobę, która każdego dnia sprawia, że moje szczęście osiąga największy szczyt to tylko się do niego szeroko uśmiechnęłam. W tym momencie nie liczyło się dla mnie nic więcej... tylko ja i Denis!

THE END

I mamy koniec opowiadania o Denisie i Karolinie. Mam nadzieję, że historia przypadła wam do gustu - a zwłaszcza, tobie agentko Karolix. To właśnie ty sprawiłaś, że to opowiadanie doszło do skutku i że napisałam je do końca, choć dobrze wiesz, że czasem mi lekko nie było. Na dodatek bardzo dobrze bawiłam się ponownie z Pedro, a także po raz pierwszy z Denisem. Może kiedyś coś jeszcze o tym bohaterze napiszę. Kto wie. Hmm nie jestem dobra w przemowach końcowych, a także początkowych. Dlatego chciałam po prostu podziękować wszystkim za miłe komentarze. 
A także podziękować Karolinie. Ponieważ poznałam ją przez przypadek, sama do niej napisałam a teraz po raz kolejny znalazłam bratnią duszę, z którą mogę przegadać każdą chwilę dnia i nie jest mi mało. Mogę pożalić się na ten świat, mogę pośmiać się (nawet rozumiesz moje żarty:P) a także po prostu gadać głupoty, które trzeba tłumaczyć słownikiem bo stylistyka jest tak pokręcona, że tylko my rozumiemy o co nam chodzi. 
Więc wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Obyś dożyła mi 100 lat, oby spełniły ci się wszystkie marzenia, te małe i te duże. Abyś znalazła tego jedynego, który nie będzie wieśniakiem z klatki obok, tylko będzie walić sam do ciebie oknami i drzwiami i balkonem! Abyś odnalazła w każdej sytuacji, w każdym momencie życia, dnia tą iskierkę nadziei i optymizmu. A także duuuużo wewnętrznej siły, spokoju. 
I co najważniejsze: I tak cię kocham jak siostrę, taka jaka jesteś więc się nie zmieniaj! 

100 lat 

I w prezencie również oddaje całe to opowiadanie, abyś mogła wracać do niego w momencie, kiedy problemy i smutki będą przytłaczać cię z każdej strony. 

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 22

No to mamy kolejny obiad, aż sama zgłodniałam ale nie, idę zakopać się pod kołdrę i nie wychodzę do następnego poniedziałku.

&&&
Rehabilitacja Denisa przebiegała bardzo dobrze i za niedługo powinniśmy widzieć go na boisku z czego byłam zadowolona, tak samo jak mój chłopak. Na dodatek między nami panował już ogólny spokój, a ta historia nas tylko wzmocniła i dzięki niej dużo przemyślałam. Zresztą widać było jak się mój chłopak stara, aby wszystko odbudować i bardzo z tego powodu się cieszyłam. Dzisiaj też mieliśmy spędzić czas w gronie przyjaciół, bo to dzisiaj dla nas miała gotować Radka. W sumie nawet jej nie widziałam od rana bo wygnała do pracy dosyć szybko, a jeszcze miała po pracy zrobić zakupy na obiad. W sumie nie wiedziałam co ona miała zamiar wykombinować, ale na pewno będzie to coś pysznego bo z tego co czasem gotowała to można było zjeść i nawet była tak miła, że się z nami dzieliła. Matilda znowu pracowała więc nie miałam co robić sama w domu. Dlatego postanowiłam trochę ogarnąć mieszkanie i pomóc swojej przyjaciółce, chociaż za to, że kiedy Denis był w szpitalu to ona wzięła za mnie zmiany w Pecaditos i jeszcze do tego uczyła w szkole. O dziwo oddała mi wszystko co zarobiła w barze więc byłam zdziwiona i wiedziałam, że muszę jej chociaż jakiś prezent kupić i w sumie był to dobry dzień na to. Dlatego wyszykowałam się i wyszłam z mieszkania w celu znalezienia czegoś fajnego. Chociaż dla mnie kupowanie prezentów zawsze było czymś najgorszym bo nigdy nie wiedziałam czy to co spodobało się akurat mi, spodoba się drugiej osobie. Ale w końcu postawiłam na apaszkę o której mówiła ostatnio, ale nie miała czasu iść nawet jej kupić i do tego jeszcze dobre wino. Wróciłam do mieszkania i jakie było moje zdziwienie kiedy jeszcze jej nie było. W końcu za godzinę mieli przyjść panowie, ale poszłam do siebie i spakowałam do torebki prezent i przebrałam się z jeansów na leginsy i wtedy do mieszkania wpadła Radka. Tylko się lekko zaśmiałam na jej widok i od razu jej pomogłam, zabierając od niej torby z zakupami i trochę tego było.

- Jej dzięki, zatrzymali mnie w szkole, do tego zakupy i nie wyrobię się, a już nie wspomnę o tym, że nie będę miała czasu się nawet przebrać.
- Przecież dobrze wyglądasz. Jak pani adwokat wracająca z rozprawy. - zaśmiałam się kiedy widziałam ją w spódnicy i koszuli.
- A daj spokój. No, ale ok. Pomożesz mi?
- Jasne co mam robić? - i podwinęłam rękawy a ona ściągnęła szpilki kopiąc je w stronę przedpokoju
- Przystroisz ładnie stół?

Od razu się zgodziłam i wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy do tego i poszłam do salonu udekorować. I kiedy słyszałam jak Radka coś mówi po swojemu to się śmiałam pod nosem, ale wolałam nic jej nie mówić, ani nie przeszkadzać, aby czasem nie dostać po uszach. Na dodatek panowie przyjechali razem i przywitałam ich, a po domu roznosiły się aromantyczne zapachy i czułam jaka jestem głodna, tak samo panowie, ale jak się okazało, nie było jeszcze wszystko gotowe i musieliśmy czekać. Pedro jedynnie poszedł przywitać się ze swoją dziewczyną, a ta i tak go pogoniła do salonu. Dlatego usiedliśmy na swoich miejscach i jak się okazało do obiadu mamy piwo czeskie.

- Długo jeszcze? Jestem głodny. - westchnął Pedro z zbitą miną na co się zaśmiałam
- Radka wróciła zbyt późno z pracy więc spokojnie.
- Ale po takich zapachach to nie dam rady. - i zaburczało Denisowi w brzuchu
- Oj moje biedactwa. - i zrobiłam im zdjęcie z tymi smutnymi minkami i poszłam do Radki
- Jeszcze dziesięć minut. - rzuciła nawet na mnie nie patrząc
- Spoko, ale nie wiem czy panowie wytrzymają, strasznie marudzą jak są głodni. - zaśmiałam się i wróciłam do nich gdzie robili jakieś głupie miny i zdjęcia na co się serdecznie zaśmiałam
- No co? - zawołał Pedro - Chodź, robimy pamiątkowe zdjęcia głodomorów. - więc stanęłam za nimi i zrobił nam zdjęcie
- Po co wam to?
- No jak to po co? Dla potomnych - i wrzucił to zdjęcie na swoje konto na twitterze
- Dopisz, że cię twoja piękna tak głodzi. - rzucił Denis a ja od razu pokiwałam mu palcem
- Właśnie moja piękna, może mi się uda jej pomóc. - i wstał, od razu się poprawiając i pobiegł do kuchnii
- Myślę, że raczej nie uda jej się zrobić szybciej jak on tam będzie. - westchnął
- Pedro! Łapy precz od tej sałatki! - na co we dwoje zaczęliśmy się śmiać a Denis poszedł do nich i zaraz wrócił z szerokim uśmiechem i pokazał mi zdjęcie jak Pedro stał przytulony do pleców Radki i starał się podjeść sałatkę na co się zaśmiałam
- I co zamierzasz z tym fantem zrobić?
- Hmm dodać?
- Lepiej zapytaj się Radki czy się zgodzi. Bo jeszcze nie dostaniesz jedzenia jak się dowie.
- W sumie masz rację, ale mam na niego haka. - i się do mnie uśmiechnął a ja tylko rzuciłam, że jak dzieci

Ale na szczęście Pedro wrócił cały w skowronkach wraz z miską i talerzem, a za nim Radka z resztą pyszności. Od razu dolałam sobie piwa do szklanki i nie mogłam się doczekać. A kiedy zobaczyłam jak to wszystko ładnie jest przyrządzone i podane to ślinka sama mi płynęła po brodzie. I kiedy wszystko - czyli smażony syr jak to powiedziała Radka, do tego sałatka, ziemniaczki pieczone i piwo było na naszych talerzach to nic tylko było słychać odgłos sztućców. Radka na prawdę dobrze to przygotowała i było bardzo smaczne i tylko widziałam jak panowie mieli świecące oczka kiedy smakowali. I po takiej dawce byłam na prawdę najedzona tak samo jak reszta, a Radka sobie siedziała po turecku i zadowolona z siebie popijała piwko.

- No, no ale mam zdolną dziewczynę. - i odłożył Pedro sztućce
- W końcu tak ładnie jej pomagałeś - zauważył Denis i pokazał mu zdjęcie
- Ej ja chce je!
- Co to za zdjęcie? - zapytała i zaraz sama je miała
- Denis chciał je dodać ale od razu go od tego odwiodłam. - pochwaliłam się a Pedro i tak dodał je i się pochwalił z uśmiechem a Radka mu pokiwała paluszkiem
- Ale danie było kosmicznie smaczne. - zauważyłam a ona się tylko zarumieniła
- Dajcie spokój to tylko typowo czeskie danie w moim wykonaniu i w dodatku trochę zmienione.
- Jak zawsze skromna. - i pogłaskał ją po dłoni
- Ale jak twoja rehabilitacja? - zapytała zwracając się do Denisa
- A nawet dobrze. Może w przyszłym tygodniu trochę pobiegam na boisku.
- W takim razie się cieszę i może wybierzemy się na mecz z Karoliną, w końcu teraz kiedy mam wolną niedzielę, no tylko, że ona musi dostać. - i spojrzała na Pedro
- Na mecz dostanie. Zresztą teraz to ona robi grafik, więc to od niej zależy. - zauważył
- No, no. - zaśmiała się - Też masz problem z niektórymi? - a ja tylko pokiwałam głową
- Czasem to mam ochotę rzucić wszystko i wyjść po prostu. Ja nie wiem jak ty się tym zajmowałaś, na prawdę.
- Nie dawałam wejść sobie na głowę. Ale później ci powiem z kim jak sobie radzić.
- Dziękuje. - i przypomniałam sobie o prezencie - A ja coś dla ciebie mam! - i szybko poleciałam do swojego pokoju i wróciłam z torebką - To prezent za to, że kiedy mój głupek był w szpitalu to wzięłaś moje zmiany. - i jej podałam - I nie wzięłaś ode mnie żadnych pieniędzy.
- Daj spokój, mówiłam ci już, że to nic ważnego.
- No to przyjmij chociaż ten prezent. - na co się tylko uśmiechnęła i otworzyła - O nie, mówiłam ci o niej! - i wyciągnęła apaszkę
- Dlatego postanowiłam ci ją kupić w prezencie. Ale winko to wypijemy później bo jak na razie piwo sączymy.
- No i na jakiś czas zapomniały o nas. - westchnął Pedro na co się Denis zaśmiał
- Dziekuje. - i się do mnie uśmiechnęła - i dziękuje wam za to, że czekaliście na jedzenie. - zaśmiała się
- No wiesz, takie głupie miny robili to na jakiś czas zajęli się czymś innym. Nawet ładnie to pokazali swoim fankom.
- A ja oczywiście nie widziałam tak? - więc od razu jej Pedro pokazał telefon
- Wy to się musicie już wszystkim chwalić prawda? - zaśmiała się a oni jak żołnierzyki pokiwali głową
- No ale przyznaj, są i tak kochani. - zaśmiałam się i usiadłam Denisowi na kolanach
- Oj tam. - i się do mnie przytulił - Ale może pójdziemy do pokoju?
- Ej, ej dzieci. - i Pedro ze śmiechem nam pokiwał palcem
- No co? My odpoczniemy bo kontuzjowani jesteśmy, a wy posprzątacie. - i od razu poszliśmy do mojej sypialni, ale i tak słyszeliśmy
- Leniwi wariaci.

Ale tylko się zaśmiałam i położyliśmy z Denisem na łóżku i odpoczywaliśmy. Przytulaliśmy się, robiliśmy zdjęcia i do tego całowaliśmy się. Podniosłam się lekko bo było mi nie wygodnie, a mój szanowny chłopak spał sobie w najlepsze. Tylko się zaśmiałam i postanowiłam iść do tamtej dwójki bo mi spać się nie chciało. Zamknęłam drzwi od pokoju i widziałam jak Pedro właśnie obdarowywał pocałunkami szyję mojej przyjaciółki na co tylko odchrząknęłam, choć głupio było mi przerywać.

- Przyszłaś posprzątać? - zaśmiała się Radka wycierając ostatni talerz
- Nie, nie. Ale Denis mi zasnął a ja mam dzisiaj dość dużo energii więc postanowiłam do was dołączyć.
- To miło tylko ja bym chciała iść się przebrać w końcu w coś wygodniejszego. - zauważyła
- Ale ładnie wyglądasz, tak - i się zastanawiał - Dojrzale i jak moja nauczycielka.
- Dlatego idę przebrać się w spodenki i zwykłą koszulkę. - zaśmiała się i zaraz zniknęła za drzwiami swojej sypialni
- Widzę, że między wami wszystko gra.
- Tak i dziękuje, że mi pokazałaś co mam zrobić, aby być szczęśliwym. - na co tylko machnęłam ręką
- Wystarczy, że widzę jak Radka jest rozpromieniona. Ty, nowa praca myślę, że to jest to czego szukała.
- Co tak plotkujecie? - zapytała nasza przyjaciółka, która wróciła przebrana
- O tobie, mówimy jaka to dobra z ciebie kucharka. - zaśmiałam się a ona tylko wystawiła mi język
- No cóż w barze się również je, więc to zasługa moich rodziców, że mnie nauczyli.
- I bardzo dobrze. - zaśmiał się Pedro i ją przytulił - Zrób nam zdjęcie,proszę. - i rzucił mi telefon więc tylko ze śmiechem zrobiłam im fotkę
- A można wiedzieć po co ci? - zapytała w sumie ja też byłam ciekawa
- Aby patrzeć na ciebie na wyjazdowych meczach.

I dał jej buziaka na co i tym razem zrobiłam im zdjęcie i z uśmiechem ustawiłam mu je na tapecie i kto by pomyślał, że jeden miły obiad przerodzi się w aż 4 sympatyczne spotkania w gronie przyjaciół.

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 21

Eee no to mamy Denisa, i ja może dzisiaj wykorzystam ten mój kreatywny nastrój i napiszę ten ostatni rozdział tutaj :D

Rozdział pisany przy Florence and the machine - never let me go

&&&

Bez Denisa byłam już równe dwa miesiące. Tęskniłam za nim bardzo, ale nie mogłam się złamać. W końcu zranił mnie i w dodatku pokazał kim tak na prawdę jest, zwłaszcza w tak ekstremalnych sytuacjach jakim na pewno była nasza "wpadka". Choć z drugiej strony było mi smutno kiedy patrzyłam na roześmiane twarze Radki i Pedro, którzy mieli teraz miesiąc miodowy. Choć cieszyłam się razem z nimi bo na prawdę na to zasługiwali. Ale właśnie był poniedziałek kiedy nie musiałam iść do pracy po tym jak cały weekend spędziła w Pecaditos, bo teraz kiedy Radka od nas odeszła to na prawdę była ciężka harówka a do tego dalej szukali kogoś na jej miejsce. Ale moja przyjaciółka pożegnała się ze mną bo musiała lecieć na zajęcia swojej początkowej grupy więc sama nie wiedząc co mam ze sobą zrobić postanowiłam trochę posprzątać. Właśnie robiłam jakiś szalony piruet kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Zdziwiona bo nikogo się nie spodziewałam poszłam otworzyć i jakie było moje większe zdziwienie na twarzy kiedy zobaczyłam przed sobą Pedro, ale był jakiś taki inny. Od razu przestraszyłam się, że coś się stało. Że coś nie tak z Radką, ale przecież wyszła z uśmiechem. I wtedy doszło do mnie, że to ma związek.

- Denis... - a ja od razu czułam, że mi słabo i usiadłam na szafkę na buty
- Gdzie on jest?
- W szpitalu. Zawiozę cię.

Od razu zmieniłam buty na balerinki i pojechałam z Pedro w stronę szpitala. W tym momencie nie myślałam o niczym innym jak o tym, że mogę go stracić. Jedyną osobę, która kocham całą sobą i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Teraz doszło do mnie co mogłam stracić, przez jedną kłótnię. Mogłam do niego zadzwonić już dawno. Ale dojechaliśmy na miejsce i od razu pobiegłam na izbę gdzie mnie skierowali na ortopedię. Nie patrząc nawet na to, że biegnie za mną Pedro i mnie woła szybko skierowałam swoje kroki właśnie w stronę tamtego oddziału. Szukałam go po wszystkich salach, aż za mną pielęgniarka wołała, ale w końcu go zobaczyłam jak siedział na łóżku więc tylko podbiegłam i od razu znalazłam się w jego ramionach. Dopiero w tym momencie uwolniły się wszystkie emocje i wybuchnęłam płaczem.

- Przepraszam... przepraszam za wszystko.
- Ciii... nic mi nie jest. - i pogłaskał mnie po głowie a ja na niego spojrzałam - Tylko muszę odpocząć od piłki na jakieś dwa miesiące, ale nic nie jest.
- Myślałam, że cię stracę.
- Ej, ej. - i wytarł mi łzy z policzków - Nigdy mnie nie stracisz. Obiecuje.

Tylko go mocno przytuliłam i po prostu byłam szczęśliwa i mogłabym tak trwać cały czas, zamknięta w jego silnych ramionach. Powoli się uspokajałam, kiedy głaskał mnie po włosach, aż do sali wpadł zmachany Pedro wraz z pielęgniarką.

- Co pan robi! Powinien pan leżeć! - więc od razu oderwałam się od Denisa i dopiero zobaczyłam, że koło nas stoją kule
- O matko, czemu nic nie powiedziałeś? - i od razu pomogłam mu usiąść
- Nie jest to ważne. - i się poprawił - Dam radę.
- Nie może tak być. Już ja o to zadbam. - westchnęłam ale widziałam jego uśmiech
- Już wiesz co ci jest? - zapytał Pedro
- Tak. Ale to nic ważnego.
- Wiesz jak się przestraszyłem? A już nie wspomnę o Karolinie.
- Przepraszam, ale to na prawdę nic ważnego. Tylko kontuzja pachwiny, szybko się wyleczy.
- No dobrze. Ale to ja może pójdę po jakieś picie. - zauważył Pedro i wyszedł na co byłam mu wdzięczna
- Przepraszam, nie chciałem cię nastraszyć. Zresztą nie wiedziałem, że Pedro pojedzie od razu po ciebie i nie chciałem wtedy tego wszystkiego powiedzieć. Nie chcę cię tracić, a ten czas spędzony bez ciebie był moim najgorszym okresem w życiu. Bo ja na prawdę nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, bez twojego uśmiechu, i tych ciepłych powitań jakie mi zawsze serwujesz.
- Ja też przepraszam... zachowałam się wtedy jak idiotka. Zamiast porozmawiać na spokojnie to od razu wyskoczyłam.
- To zrozumiałe. Pokazałem się wtedy z tej gorszej strony. Zachowałem się jak skończony idiota i nie dziwne, że wyszłaś i się nie odzywałaś. Nie tak powinien zachowywać się mężczyzna, który kocha cię nad życie.
- Ciii... - i go pocałowałam - To już za nami, nie jestem w ciąży. I to dobra lekcja dla nas, abyśmy uważali.
- Masz rację, ale gdybyśmy wpadli to byłbym szczęśliwi i nie postąpię już tak nigdy.

Jeszcze posiedziałam z Denisem godzinę, ale w końcu trzeba było wracać do domu. Choć Pedro dał mi dzień wolnego i mnie nawet odwiózł do mieszkania z czego byłam jak najbardziej zadowolona, choć wolałam mieć więcej wolnego, ale wiedziałam, że też nie mogłam teraz zawalić i pracy. Jak mieliśmy taki ruch. Ale przekroczyłam próg i od razu zobaczyłam Radkę, która jak tylko mnie zobaczyła to od razu mnie przytuliła. Więc wieści się szybko rozchodzą. Ale co się dziwić, w końcu wysyła nałogowo wiadomości do swojego chłopaka, więc on zapewne też.

- I jak się czuje?
- Mówi, że dobrze, ale dwa miesiące bez piłki. Teraz...
- Rozumiem, ale szybko wróci do zdrowia. Ale widzę, że między wami dobrze co?
- Tak... to dało mi do myślenia. - westchnęłam i dostałam kieliszek wina a Radka usiadła na blacie kuchennym ze swoim kieliszkiem
- I tak długo wytrzymaliście bez siebie.
- Tak, ale sama dobrze wiesz jak było ciężko. A teraz wiem, że to było idiotyczne, bo nie wiem co bym zrobiła jakbym go straciła.
- Wiem, mogę sobie to wyobrazić. - westchnęła
- No, a jeszcze Pedro to tak powiedział jakby Denis miał jakiś wypadek i leżał ciężko ranny.
- Już ja z nim pogadam na ten temat. - zauważyła na co się lekko uśmiechnęłam - Ale pewnie sam był przejęty, w końcu to jego najlepszy przyjaciel.
- Pewnie tak. Narobił nam wiele strachu. - westchnęłam i przetarłam oczy
- Lepiej powinnaś iść się położyć.
- Pewnie tak. Dobrze, że do pracy idę dopiero jutro.
- Nie dostałaś wolnego? - zdziwiła się a ja od razu powiedziała, że tak bo dzisiaj nie idę
- Aż tak źle jest?
- No wiesz, nie mogą nikogo znaleźć na twoje miejsce. Pedro nie jest zadowolony z twojego odejścia, tak samo jak reszta, ale mówią, że niebawem coś się w tym kierunku ruszy.
- Idź się połóż. Odpocznij, a ja wszystko załatwię. - uśmiechnęła się do mnie na co podziękowałam

Nawet nie miałam sił przebierać się w piżamę, tylko ściągnęłam swoje balerinki i rzuciłam się na łóżko, gdzie przykryłam kocem. Byłam zmęczona, nie tyle fizycznie co psychicznie. Na szczęście sen przyszedł dosyć szybko i nawet nie wiem ile spałam, ale potrzebowałam tego. Tyle tylko, że musiałam iść dzisiaj do pracy, a wolałam być przy Denisie, który jak się okazało miał dzisiaj operację bo podsłuchałam jak Radka rozmawiała z Pedro. Tyle tylko, że kiedy zaczęła mówić, jaki to z niego kiepski szef i powinien zrozumieć, że nie będę w stanie skupić się na podawaniu tanich przysmaków klientom to od razu wyszłam z ukrycia i już chciałam jej zabrać telefon kiedy powiedziała patrząc na mnie, że to ona przyjdzie na te kilka wieczorów. Myślałam, że ją zabiję bo nie po to rzuciła pracę w Pecaditos, aby teraz tam wracać. Ale wyłączyła się i tylko spojrzała na mnie zdziwiona.

- Nie zgadzam się. - od razu zauważyłam
- To przecież nic. - westchnęła - Pobędziesz z Denisem, a ja popracuje. W końcu wiem jak to się robi co nie?
- Nie musisz tego robić. Dam sobie radę.
- Ej, ej. Przyjaciele są od tego, aby pomagać. A ja i tak nie mam co robić wieczorami, więc nic mi się nie stanie, że dwa - trzy dni stanę za barem prawda? A sama mówiłaś, że jest ciężko.
- Ale beze mnie też będzie.
- Dam radę. A teraz zbieraj się i do szpitala jedziesz. Tylko weź kąpiel.
- Dziękuje.
- Nie masz za co. A teraz szybko. Zrobię ci śniadanie. - i poszła do kuchni

A ja tylko zadowolona poleciałam do łazienki pod prysznic i poranną toaletę, poleciałam jeszcze do pokoju gdzie ubrałam świeże ciuchy i zjadłam pyszne śniadanie zrobione przez Radkę i razem wyszłyśmy z domu, tyle tylko, że ona do szkoły a ja do szpitala. Powiedziała, że po pracy wpadnie do mnie z obiadem i sprawdzić jak Denis. W tym momencie na prawdę nie wiedziałam jak mam dziękować, za to, że ją poznałam.