&&&
Minął miesiąc. Widziałam znaczącą
różnicę w zachowaniu Pedro jak i samej Radki. Tylko, że Radka
również była bardzo tajemnicza i kompletnie nie wiedziałam co mam
na to poradzić. Ale dzisiaj miałam pracę tak samo właśnie jak
moja przyjaciółka, dlatego we dwie pożegnałyśmy się z Matildą
i pojechałyśmy autobusem na dzień pełen pracy, bo był piątek. I
w sumie nie miałam nawet czasu pogadać z nikim bo tylu osób to my
jeszcze nie mieliśmy. Dwoiłam się i troiłam, aby każdy został
obsłużony i pod koniec nie marzyłam o niczym innym jak o tym, aby
po prostu zakopać się pod kołdrę, ale jeszcze trzeba było
posprzątać i przygotować wszystko na jutrzejszy dzień. Dlatego
wkładałam do szklanek słomki wraz z Lee kiedy z kantorka szefów
wyszła Radka i widać było, że poczuła jakąś ulgę, choć zaraz
za nią wyszedł Marcos i jeszcze ją namawiał do czegoś, ale ona
od razu kiwała głową, że nie. Dlatego kiedy we dwie wyszłyśmy z
baru, aby wrócić do mieszkania to od razu na nią spojrzałam.
- No co?
- Ty mi to powiedź.
- Rzuciłam pracę. - wzruszyła ramionami a ja aż się zatrzymałam
- Że co zrobiłaś?
- Dałam dzisiaj wypowiedzenie.
- Ale jak to? Dlaczego? - i do niej podbiegłam
- Już wolę wrócić do domu niż męczyć się patrząc na Pedro.
- Rzuciłaś pracę, którą lubiłaś tylko i wyłącznie dlatego, że tam pracuje idiota, który cię nie chciał?
- Nie pracuje, jest szefem. I tak lubię Pecaditos, ale czas iść na przód i robić coś innego. Wiecznie nie będę kelnerką.
- Ale jak to?
- Już i tak jestem umówiona na rozmowę o pracę.
- Ale robiłaś to wszystko tak w tajemnicy?
- Wolałam mieć pewność. Nie chce po prostu pewnego dnia się obudzić i dojść do wniosku, że zamiast iść za marzeniami to robię to samo co mój ojciec. Poświęcił całe swoje życie na to, aby pracować za barem. Jeśli zatęsknię za tym to mogę wrócić do domu.
- Więc co zamierzasz robić?
- Będę uczyć języka czeskiego. W poniedziałek mam właśnie rozmowę kwalifikacyjna, a raczej jej drugi etap. Przeszło zaledwie czterech kandydatów.
- No to mam nadzieję, że ci się uda. Ale... co z Pedro?
- Nic.
- Nie wie o tym jeszcze prawda? - a ona od razu pokiwała głową – Zrobiłaś to dla niego prawda?
- I dla siebie. Nie może być z pracownicą, ok to mu to ułatwię i nie będę się mu pokazywać na oczy.
- Nie będzie zadowolony.
- Dlatego powiedziałam to akurat jak był Marcos.
- Pewnie już zadzwonił do brata i mu o tym powiedział.
Radka jedynie wzruszyła ramionami i
tak o to rozeszłyśmy się do swoich pokoi. Oczywiście jak poszłam
w niedzielę do pracy to już wszyscy wiedzieli o tym, że Radka
odeszła z pracy. I tak samo jak ja byli zdziwieni, ale kiedy akurat
roznosiłam piwo po lokalu to wparował Pedro i widać było, że nie
jest zadowolony. Tylko wskazał na mnie i kazał iść na zaplecze.
Spojrzałam na innych i poszłam tam za nim, nie powiem, ale się go
bałam.
- Co jej strzeliło do łba?
- Nie uważasz, że powinieneś się jej o to zapytać?
- Tak, ale nie odbiera ode mnie telefonów!
- Ej, ej. Po pierwsze, nie krzycz na mnie. - od razu się oburzyłam – A po drugie co cię to interesuje? W końcu powiedziałeś jej papa.
- Karolina!
- No co? Zrobiła to co uważała za słuszne, odeszła z pracy gdzie wiedziała, ze może spotykać ciebie. Może i udawała, że jest wszystko ok, ale tak nie było. Chłopie czy ty nie widzisz, że ona się w tobie zakochała i to na poważnie?
- Wiem... - westchnął i usiadł
- I po twojej reakcji wiem, że ty też. Więc zrobiła to co wychodzi wam na dobre. W końcu teraz jak nie jest twoją pracownicą to możesz w końcu powiedzieć to co tak naprawdę siedzi ci w głowie.
- Ale Radka w ogóle nie odbiera ode mnie telefonów, nie rozmawia ze mną.
- Bo ją zraniłeś. Czy to tak trudno zrozumieć? Ale jutro ma rozmowę o pracę, więc możesz wpaść popołudniu i z nią pogadać.
- Dlaczego nam pomagasz?
- Bo Radka pomogła mi, a i sama wiem jak to jest kiedy ktoś komuś się podoba. Pedro... - westchnęłam – Naprawdę warto było się tak katować? Nic dla ciebie nie znaczyła ta noc?
- Skąd?
- Jak już wychodzisz na ranem to upewnij się, że nikt cię nie widzi. - zaśmiałam się tak samo jak on – Komicznie to wyglądało, ale cóż. Na dodatek mamy obiad u nas więc zrób wszystko tak, aby było ładnie. Wiem, że cię na to stać.
- Ok.
- No i bardzo dobrze. A teraz wracam do pracy, a ty odpuść jej. Zrozum, że czasem trzeba coś poświęcić, dla uśmiechu.
Ale nadszedł poniedziałek i miałam
wolne. I chyba bardziej denerwowałam się rozmową kwalifikacyjną
niż Radka. Czekałam aż wróci sprzątając w swoim pokoju i kiedy
tylko usłyszałam jak trzasnęła drzwiami to od razu wyszłam jej
naprzeciw. Nic nie mogłam wyczytać z jej twarzy i już bałam się
o najgorsze i miałam w sumie ją zacząć pocieszać, że znajdzie
coś innego kiedy ona zaczęła skakać i cieszyć się, że dostała
pracę. Stałam tak dobrą chwilę w szoku, ale jednak się ocknęłam
i od razu skakałam z nią i ją mocno przytuliłam gratulując i
mówiąc, że trzeba to jakoś uczcić. Ale nasze szczęście
zakłócił dzwonek do drzwi, więc od razu Radka otworzyła drzwi a
ja sobie przypomniałam, ze miał przyjść Pedro więc jak tylko go
zobaczyłam to od razu powiedziałam, że nie będę im przeszkadzać
i wyemigrowałam do swojego pokoju, ale i tak stałam pod drzwiami i
podsłuchiwałam. Bo nie moja wina, że byłam dosyć ciekawska a
kibicowałam im z całego serca, aby byli ze sobą. A wiedziałam, że
Radka da mu szansę jak on się tylko wytłumaczy. A że nie poszli
do jej pokoju tylko rozmawiali na neutralnym gruncie czyli w
przedpokoju to tak samo jakoś wyszło.
- Pedro... nie rozumiem kompletnie po co przyszedłeś. Bo na pewno do pracy nie wrócę.
- Nie chodzi mi o pracę.
- To o co?
- O nas.
- Ale nas nie ma. Jestem ja i jesteś ty.
- Wiem, ale chcę to zmienić. Wiem, że cię zraniłem mówiąc to co powiedziałem, ale pogubiłem się. Obiecałem swojemu bratu, że nic a nic z żadną z pracownic. Do tego trzecim szefem jest brat mojej byłej dziewczyny.
- I co w tym wszystkim wspólnego mam ja?
- Bo pojawiłaś się na mojej drodze i straciłem głowę. Radka, jesteś inna niż reszta dziewczyn. Nie patrzysz na mnie jak na piłkarza, szefa tylko traktujesz mnie jak zwykłego kumpla. Z którym możesz porozmawiać na każdy temat, nie uciekałaś kiedy pytałem cię o wszystko. Potrafisz w spokoju mi wszystko wytłumaczyć, a do tego twój uśmiech sprawia, że sam się uśmiecham i mam ochotę przenosić góry. Droczysz się ze mną i nie boisz się powiedzieć czegoś co ci się nie podoba. Walisz prosto z mostu, do tego masz śmieszny akcent i kiedy słyszę jak mówisz po czesku to mam ochotę się zaśmiać serdecznie. Wiem, wiem. Nie to chciałaś pewnie usłyszeć, ale ta noc... to nie było jednorazowe zabawienie się, ulżenie sobie. Sam nie wiem co mnie skusiło wtedy, kiedy cię pocałowałem i do tego kiedy uciekłem jak tchórz po świetnej nocy z świetną dziewczyną. Skłamałem wtedy, kiedy mówiłem aby zapomnieć. Bo ja nie mogę, codziennie to rozpamiętuje, i co dziennie wyobrażam sobie jak twoje delikatne usta witają moje. - skończył a ja już miałam łzy w oczach
- Dziękuje.. - szepnęła – Jeszcze nikt mi nie powiedział tyle pięknych słów.
- Zasługujesz na to.
- Łał... - pociągnęła nosem, a ja sama się nie dziwię, dlaczego ona płacze, ale dlaczego nic nie mówi?!
Cicho otworzyłam szerzej drzwi od
sypialni i wyjrzałam do przedpokoju, a ci w najlepsze się całowali.
W sumie Radka się uwiesiła na Pedro, a ten mocno ją obejmował. W
sumie to był bardzo dobry znak, że nie kłócili się ani nic,
tylko robili coś miłego. Ale jednak musiała im przeszkodzić
Matilda, która właśnie weszła do środka i uderzyła Pedro w
plecy drzwiami. Oderwali się od siebie, a ja od razu zauważyłam,
że stoję jak ten głupek przy drzwiach i na nich patrzę.
- A tu co się dzieje?
- Cieszymy się z nowej pracy Radki. - od razu zauważyłam
- Tak w objęciach? I przepraszam za drzwi.
- Jasne. - i je sobie masował – Mogłem odejść trochę dalej.
- Właśnie! Bo ja mam nową pracę, miałyśmy to oblać. - zwróciła się do mnie a ja widziałam jakie miała wypieki i szklane oczy
- Dokładnie. Więc jakaś impreza, czy jednak w domu z winem?
- W domu! Ale...
- My spotkamy się jutro. - i dał jej buziaka w policzek – Bawcie się dobrze, a my oblejemy wszystko jutro.
- Ale nie musisz Pedro uciekać.
- Nie uciekam, ale wiem że wy kobietki macie swoje imprezy. W takim razie do zobaczenia jutro. - i puścił jej oczko a ona jedynie mu pomachała
- Ej, ej. - rzuciła Matilda – Ale ja nie chciałam. Mogliście dalej się całować w drzwiach.
- Daj spokój, my nic a nic. - ale od razu się zarumieniła
- Jak dzieci, jak dzieci. - westchnęłam a Matilda się ze mną zgodziła – Ale oblewamy nową pracę, nowy związek!
- Ej nie wiem czy jesteśmy razem. - zauważyła
- Kobieto! Kiedy facet tak mocno trzyma dziewczynę w objęciach, o mało co jej języka nie odgryzł to raczej jesteście razem. - powiedziała Matilda i podała nam kieliszki, ale dostała kuksańca w bok
- Jesteś wredna.
- Jestem szczera! - zaśmiałyśmy się i rozpoczęłyśmy balangę