poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 11

Ha i mamy 11 rozdział, powiem wam, że już nie pamiętam co jest w jakim rozdziale bo w tym momencie zajęłam się innym. Ale mam nadzieję,że jednak przypadnie wam wszystko do gustu hahaha.
Zwłaszcza, że wczoraj Castilla wygrała a Denis zdobył gola:D

&&&


Dzisiaj był dla mnie bardzo ważny dzień, a mianowicie moja trzecia przeprowadzka w ciągu dość krótkim czasie. Bo to właśnie dzisiaj miałam przenieść się do mieszkania Radki, bo jak się okazało Matilda się zgodziła a i tak dla nich będzie to lepiej bo mniejsze koszty za wynajem. Na dodatek mieszkanie mi się bardzo podobało, pokój również jak i lokalizacja. A dziewczyny były bardzo sympatyczne. Zwłaszcza Radka, z którą fajnie się rozmawiało i pracowało. Bo Pedro robił tak, żebyśmy były razem, aby mnie jeszcze podszkoliła. Chociaż wiedziałam, że za niedługo to się zmieni bo już coraz lepiej mi szło. Ale spakowałam ostatni karton i czekałam na Denisa, który miał przyjechać z treningu i pomóc mi się przenieść bo choć byłam tu krótko to jednak trochę rzeczy miałam. Rozejrzałam się jeszcze po pokoju, który zajmowałam i wtedy przyszedł mój chłopak więc szybko mu podawałam kartony i sama wzięłam swoje walizki, chociaż on szybko po nie pobiegł i niosłam już tylko swoją torebkę. Pożegnałam się z babcią u której wynajmowałam pokój i jak najszybciej chciałam znaleźć się w nowym mieszkaniu. Z tego co umówiłam się z Radką to miała mieć wolne i na mnie czekać, aby wszystko dokładnie mi pokazać. Więc weszliśmy z wszystkimi rzeczami na górę i zapukałam do drzwi, które dosyć szybko się otworzyły.
  • Hej. - przywitała się ze mną a zaraz wyszedł z ukrycia – Denis?
  • A to wy się znacie? - i spojrzałam to na jedno to na drugie
  • A to wy razem?
  • Tak, tak. Ale nie rozpowiadam tego bo po co. - zauważyłam
  • Masz rację. - zaśmiała się – Ale chodźcie to ci wszystko pokażę.
  • A co idziesz do pracy?
  • Nie, nie. Mam dzisiaj wolne. Ale sama wiem jak to jest jak się przeprowadzasz a nie chcesz mieszkać na kartonach. - zauważyła na co pokiwałam głową

Ale zostawiłam rzeczy w pokoju, który Denis pochwalił i oprowadzała nas i wszystko pokazywała, czyli gdzie co jest, które półki są moje i ogólne zasady jakie panują w mieszkaniu bo musiałam się przyzwyczaić. Denis tylko chodził i chwalił a jak dostał szklankę soku to zadowolony leżał na moim łóżku i oglądał to co robię.
  • Więc podoba się?
  • Tak, tak. - zaśmiał się – W końcu mogę bez niczego sobie tu siedzieć i leżeć. - i podskoczył na moim łóżku
  • Wiem, wiem. A dziewczyny są bardzo sympatyczne więc na pewno będzie fajnie tu mieszkać.
  • To najważniejsze. - zauważył – Ale nie pracujesz?
  • Nie, poprosiłam Radkę aby tak mi zrobiła grafik, że mam dwa dni wolnego. - i usiadłam obok niego
  • Kochana. - i mnie przytulił
  • Ja czy Radka? - i na niego spojrzałam, a ten od razu powiedział, że ja na co się uśmiechnęłam

Ale jednak postanowiliśmy się nie lenić tylko obejrzeć coś, a że Radka wyszła na zajęcia do siłowni to byliśmy sami. Tyle tylko, że i tak postanowiłam wybrać się na zakupy spożywcze bo nic nie miałam do jedzenia, a jak to stwierdził Denis przy okazji i on sobie zrobi. Dlatego zebraliśmy się i w drogę. Nie powiem, ale trochę tego było, więc cieszyłam się, że mój chłopak ma auto. Ale zawieźliśmy wszystko do mnie i rozpakowałam zakupy, i postanowiliśmy jechać do niego. Gdzie i on rozpakował swoje zakupy i zostawił auto. Jako, że pogoda nam dopisywała to wybraliśmy się na spacer po Madryckich ulicach i musiałam przyznać, że było bardzo sympatycznie, ale tak jest zawsze w jego towarzystwie i byłam szczęśliwa, że mogłam spędzić z nim dwa dni bo nie miał zajęć akurat a i trening miał tylko rano więc był cały mój od południa. Tyle tylko, że jak nastał wieczór i leżałam na swoim łóżku w piżamie i rozmawiałam właśnie z mamą i wszystko jej tłumaczyłam to do pokoju wpadły dziewczyny też w piżamie, ale z butelką wina i kieliszkami. Od razu pożegnałam się z mamą, obiecując jej, że zadzwonię jeszcze w tym tygodniu i odłożyłam komputer a te zadowolone rozsiadły się na moim łóżku.
  • A to co? - zaśmiałam się
  • No jak to co? Trzeba cię przywitać w naszych skromnych progach. - zaśmiała się Matilda
  • W takim razie dziękuje. - zaśmiałam się
  • Aj nie masz za co. Koleżeńska pomoc, a raczej sąsiadów. - zaśmiała się Radka
  • No kto by pomyślał. Mieszkam z Czeszką, Szwedką. Mam chłopaka Rosjanina i pracuje u Hiszpanów.
  • I pijesz francuskie wino. - rzuciła Matilda a my się zaśmiałyśmy
  • Więc trzeba wznieść toast! - od razu kucnęła Radka – Za wspólne mieszkanie, spełnienie marzeń i pełno dobrej zabawy. Tylko niech mi nikt nie podkrada ciastek!
  • Tak jest! - zaśmiałam się

Ale jednak Matilda nas opuściła bo jutro z samego rana miała iść do pracy, nie to co my. Jak idziemy do Pecaditos to jest południe, a wracamy bardzo późno bo jak wiadomo jak się bawić to na całego. Dlatego Radka od razu rozłożyła się wygodniej na moim łóżku i bawiła kieliszkiem wina.
  • Ale opowiadaj jak znalazłaś Denisa?
  • To raczej on znalazł mnie. Bo widzisz pracowałam wcześniej w hotelu w Gijón, a on pojechał tam z kumplami.
  • I zatrzymał się u ciebie w hotelu i powstała wielka miłość.
  • Dokładnie, ale czy wielka to nie wiem.
  • Rzuciłaś Gijón i przyjechałaś tu za nim, ja bym nigdy czegoś takiego nie zrobiła. Nie pojechała w ciemno.
  • Przyjechałaś w ciemno do Madrytu.
  • Miałam lokum, pracę w sumie też, tylko zmieniłam. Więc ja w ciemno nie przyjeżdżałam.
  • A ja wolałam zaryzykować bo wolę być szczęśliwa tu z Denisem, niż nieszczęśliwa tam.
  • No tak. - uśmiechnęła się – Zresztą znam Denisa, wpada czasem do nas i na początku mówił do mnie po rosyjsku. - na co się zaczęłam śmiać – Bo Pedro go wprowadził w błąd. Stwierdził, że jesteśmy jak brat z bratem i się dogadamy. A prawda jest taka, że ja za cholerę go nie rozumiałam, a on mnie.
  • Coś czuje, że dla Pedro my wszyscy się dobrze rozumiemy.
  • Dokładnie, a prawda jest taka, ze ty szybciej zrozumiesz Denisa, niż mnie.
  • Z tobą też się dogaduje i dzięki, że mi pomogłaś i pomagasz.
  • Daj spokój. Dobrze wiem jak to jest na obcej ziemi i w nowej pracy. Robiłam to co do mnie należało bo w końcu nasz szef to jednak dał ciała.
  • No tak. - zaśmiałam się – Ale dobrze, że z kasą są na czas
  • No z tym akurat są na plus. Bo poznałaś zaledwie jednego szefa bo jest ich jeszcze dwóch. Ale są tak samo sympatyczni jak Pedro. Jeden jest jego bratem, a drugi bratem jego byłej dziewczyny.
  • Nawet nie wiedziałam, Denis mi nic nie wspominał.
  • To teraz wiesz. - zaśmiała się – No, ale ok teraz ja zmywam się spać bo jutro pracuje. A jest piątek więc będzie ciężko.
  • Naprawdę?
  • Dasz radę. - zaśmiała się – Na razie nie masz weekendów, abyś się wdrożyła w wszystko, ale później już na całego, jazda bez trzymanki.
  • Straszysz mnie tylko.
  • Ktoś musi. - i puściła mi oczko – Dobranoc.

Tylko się zaśmiałam i jej pomachałam. Jak na razie zostałam przyjęta pozytywnie w nowym mieszkaniu, a i wiedziałam, że dam radę w Pecaditos nawet w weekend. W sumie to byłam nawet ciekawa dlaczego pracuje tylko w tygodniu, ale jak widać Radka mi wszystko powie. Oby też nie było tak ciężko jak mówiła. Chociaż wiedziałam, że dam radę. W końcu kto jak nie ja?  

poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 10

I mamy w końcu pierwszą 10, jeszcze tylko 14 rozdziałów do końca a ja mam spokój do 15 więc moge się zająć innym opowiadaniem, który tworzy się i tworzy w tak szybkim tempie, ze aż sama jestem w szoku. Ale  to akurat mnie cieszy.

&&&


Wielkimi krokami zbliżały się moje urodziny i sama nie wiedziałam, czy Denis o nich chociaż wie i czy czegoś nie planuje. W końcu sama też nie miałam pomysłu czy robić jakąś imprezę. A jeśli tak to kogo bym miała zaprosić? Znam jedynie Denisa, no i Radkę z Pedro, i resztę ludzi z pracy, ale nie wiedziałam czy by skorzystali z zaproszenia. W sumie i tak większość z nich by musiała pracować w tym dniu. Dlatego nawet sama się zastanawiałam czy czasem nie wziąć wtedy zmiany bo i tak moje urodziny wypadały w środku tygodnia. Ale o dziwo kiedy poszłam z tym do Radki, bo to ona zajmowała się układaniem grafika to powiedziała mi, że już zaklepane są miejsca. A ona sama nie zamieni się na inny dzień. Musiałam w takim razie obejść się smakiem i kiedy nadszedł dzień moich urodzin to leżałam sobie w łóżeczku bo nie chciało mi się wstawać. Tyle tylko, że dostałam wiadomości od rodziny i znajomych z Polski z życzeniami, do tego ludzie wypisywali mi na facebooku życzenia. Mała rzecz, ale jak cieszy. Tyle tylko, że zdziwiło mnie, że dostałam życzenia od Denisa i jego przyjaciół, którzy razem z nim byli w Gijón. I od Pedro, ale w sumie nie ma się co dziwić jak oznaczył mnie w tweecie. To dlatego więc tylko się zaśmiałam, ale grzecznie odpisałam. I postanowiłam w końcu wstać z łóżka, tyle tylko, że wtedy mój telefon dał po raz kolejny o sobie znać i usłyszałam swój dzwonek więc złapałam za niego i od razu odebrałam.

- Słucham?
- Dzień dobry pięknej pani. Jak to jest wstać o rok starsza?
- Ha Ha bardzo śmieszne kochanie.
- Oj przepraszam, ale mam nadzieję,że będziesz wyszykowana na wieczór?
- Wieczór? Czy ja o czymś nie wiem?
- To w ramach mojego prezentu urodzinowego, w takim razie ja będę u ciebie dzisiaj o 19. - od razu powiedział z siebie zadowolony a ja myślałam, że go walnę - I wiem, wiem że zaraz pewnie zaczniesz mówić, że nie masz się w co ubrać i tak dalej. Ale stąd też masz dzień wolny.
- Musiałeś spiskować?
- No ba. Pedro jak tylko się dowiedział to przekazał to Radce.
- A ta nie pozwoliła mi dzisiaj pracować. Aj wy. - zaśmiałam się
- W takim razie do wieczora, a teraz uciekam trenować bo jeszcze mnie trener nie wpuści na boisko jak się spóźnię.
- Miłego treningu.
- A dziękuje, dziękuje. Teraz na pewno będzie.

Tylko się zaśmiałam i rzuciłam telefon na łóżku po tym jak Denis się rozłączył. Nawet nie wiedziałam, że mój chłopak jest takim spryciarzem i za moimi plecami sobie wszystko rozplanował. A mi, pozostało jedynie wyszykowanie się na wieczór, choć kompletnie nie wiedziałam co mam na siebie włożyć. Bo w sumie nie wiedziałam co zaplanował. Ale po dłuższym siedzeniu z nosem w szafie postawiłam na skromny i co najważniejsze bardzo wygodny strój. A mianowicie postawiłam na skórzaną spódnicę, ale nie taką która odkrywa cały mój tyłek, ale do połowy uda. Do tego zwykłą szarą bluzkę która opada mi na jedno ramię. Prosta biżuteria i gotowe. Dlatego w sumie miałam jeszcze czas na długą kąpiel i ogólne przygotowanie się pod względem makijażu i fryzury. Przed 19 byłam gotowa i czekałam na Denisa rozmawiając z babcią, która wypytywała o wszystko, a ja miałam nadzieję, że niebawem zmienię miejsce zamieszkania. Więc kiedy mój chłopak dał mi znać, że jest już pod domem to szybko się pożegnałam i wybiegłam z domu. Od razu wsiadłam do jego auta i się z nim przywitałam buziakiem.

- W takim razie w drogę i bardzo ładnie wyglądasz.
- A dziękuje bardzo. - i się uśmiechnęłam - A gdzie jedziemy?
- Zobaczysz. Mam nadzieję, że się spodoba.
- Na pewno.

Dałam mu w skupieniu prowadzić auto, choć w środku aż się we mnie gotowało z ciekawości i byłam ciekawa co takiego wymyślił. Choć kiedy podjechaliśmy pod jakąś knajpkę to tylko zdziwiona na niego spojrzałam a ten z uśmiechem zamknął auto i złapał mnie za rękę. Kiedy weszliśmy do środka to widziałam pełno ludzi, ale ten prowadził mnie w znajome miejsce i kiedy zdziwiona zobaczyłam chłopaków z Gijón to tylko się z nimi przywitałam i zaraz dostałam prezenty, a trzeba też zaznaczyć, że wraz z chłopakami były też dziewczyny więc nie czułam się osamotniona. Jak się okazało to były tylko jakieś koleżanki, które razem z nimi się trzymały. Ale zadowolona z niespodzianki otwierałam prezenty w których znajdowały się następujące rzeczy: duża chusta i do tego portfel. Tyle tylko, że kiedy dostałam prezent od Denisa to aż zaniemówiłam, bo mianowicie na dłoni miałam bransoletkę z trzema zawieszkami. Więc zdziwiona spojrzałam na niego, a on wziął ją ode mnie i zapiął na moim nadgarstku.

- Bransoletka bo w sumie sam nie wiedziałem co mam ci kupić. A zawieszki... butelka bo symbolizuje naszą pierwszą randkę na której uczyłaś się nalewać cedr, muszelka bo to właśnie na plaży po raz pierwszy się pocałowaliśmy, a serduszko. Chyba wiesz dlaczego? - i się do mnie uśmiechnął a ja tylko zarzuciłam swoje dłonie na jego karku i go pocałowałam - Mmm...
- Dziękuje, dziękuje za wszystko. - szepnęłam
- Nie masz za co. To ja powinienem podziękować, że rzuciłaś wszystko i przyjechałaś do Madrytu.
- Już mówiłam, nie umiem na odległość.
- Ale teraz jesteśmy razem i toast za znalezienie nowego miejsca zamieszkania. - zaśmiał się tak samo jak ja

Oczywiście bawiłam się wyśmienicie, przez cały czas tańczyliśmy, śmialiśmy się, wspominaliśmy wakacje w Gijón, a także popijaliśmy drinki. Tak na prawdę to tak urodziny mogłabym spędzać co roku, w gronie świetnej ekipy. Ale jednak co dobre musi szybko się kończyć i dlatego pożegnaliśmy się z wszystkimi i spacerkiem ruszyliśmy sobie w stronę mojego mieszkania. Z tego co się dowiedziałam to auto miał odstawić Javi, który wylosował zapałkę i nie pił przez cały wieczór. Ale jakoś mi to nie przeszkadzało bo poprzez spacer trochę wytrzeźwiałam. I było mi to potrzebne, zwłaszcza, że jutro musiałam zjawić się w pracy. Na dodatek pod moim blokiem przystanęliśmy na chwilę i gdybym mogła to przemyciłabym go do pokoju, ale jak wiadomo nie mogłam tego zrobić nad czym ubolewałam.

- W takim razie odprowadziłem panią do domu i teraz buziak i grzecznie mi spać bo jutro z tego co wiem pracujesz.
- Dokładnie. - westchnęłam - Ale jeszcze raz dziękuje za mile spędzony wieczór.
- Nie masz za co. - i dał mi całusa - Do piątku?

A ja tylko pokiwałam głową i ostatni raz go pocałowałam i uciekłam cicho do swojego pokoju. Kiedy leżałam już w łóżku to tylko uśmiechnęłam się do bransoletki, która nadal była na moim nadgarstku i nie zamierzałam jej ani razu ściągać. Aż wykończona zasnęłam wtulona w poduszkę.


czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 9


Dzisiaj wstałam dosyć wcześnie, a to tylko dlatego, że miałam odwiedzić te sławne Pecaditos, w którym miałam niebawem rozpocząć pracę. Nigdy nie myślałam, że będę pracować dla jednego z piłkarzy, a z drugim chodzić. Dlatego wyszykowałam się i pojechałam do knajpki, aby nie spóźnić się na „rozmowę kwalifikacyjną”, ale na szczęście była położona bardzo blisko mojego lokum. Z tego co wiedziałam miał mnie oprowadzić właśnie kolega Denisa, a jeden z właścicieli, ale jak przekroczyłam próg gdzie było zaledwie kilku klientów to nie mogłam zauważyć nigdzie Pedro. Więc tylko westchnęłam i podeszłam do baru, gdzie stały dwie dziewczyny i czyściły kieliszki.
  • Przepraszam, czy jest Pedro? - odezwałam się i czułam jak w pierwszy dzień szkoły, kiedy to nowy jest obserwowany przez innych
  • Nie, nie ma. - odezwała się jedna a ja od razu przestraszyłam się, że pomyliłam godziny, albo dni
  • Pedro dzwonił i powiedział, że się spóźni, ale ja mam cię oprowadzić. - usłyszałam za sobą więc się odwróciłam i zobaczyłam blondynkę, która odłożyła tacę na blat – Jestem Radka. - przedstawiła się z uśmiechem co odwzajemniłam
  • Miło mi, Karolina.
  • Pedro wspominał coś o dobrej sąsiadce z trudnym językiem. - zaśmiała się – Jestem Czeszką, ale chodź oprowadzę cię zanim zjawią się tłumy.

Zadowolona poszłam za Radką, która nawet po hiszpańsku mówiła dosyć szybko i ciekawiło mnie ile już tu jest. Pokazywała wszystko, opisywała co do czego i takiego przeszkolenia nawet w hotelu nie miałam. Po godzinie wiedziałam już wszystko, nawet z nowymi plotkami. Radka była naprawdę bardzo pomocna bo Pedro spóźnił się półtora godziny i tylko wpadł do knajpki zmachany na co się cicho zaśmiałam pod nosem i popijałam dalej swoją wodę z cytryną.
  • Przepraszam bardzo za spóźnienie.
  • Nic nie szkodzi. Radka dobrze się spisała. - pochwaliłam dziewczynę, która właśnie nalewała piwo
  • Czyli jak zawsze. - objął ją ramieniem, a ja zauważyłam widoczne na jej twarzy zmieszanie
  • Robię to co do mnie należy, szefie. A teraz wracam do klientów. - i odeszła zostawiając nas samych
  • Więc jak się podoba? - i sam nalał sobie pepsi
  • Fajna knajpka i chciałam podziękować za przygarnięcie mnie.
  • Nic nie szkodzi. Denis to mój przyjaciel, a nam przyda się więcej rąk do pracy bo zaczyna nam już brakować ludzi na zmiany. Radka jedynie wyrabia jakoś więcej niż norma.
  • Myślę, że to z jej szaleństwa wynika. Znam ją godzinę, ale już wiem, że w pozytywnym znaczeniu jest wariatką.
  • Oj tak i dobra z niej kelnerka. Nie mogę jej postawić na dłużej niż godzinę przy barze bo zaraz wraca z pełną garścią karteczek z numerami.
  • To akurat powinno cieszyć. Ale ja karteczek nie chce bo Denis chyba by mi głowę urwał. - zaśmiałam się tak samo jak on
  • Więc od kiedy zaczynasz?
  • Hmm... mogę od jutra.
  • Świetnie. Z tego co pamiętam, popołudniu jest Carlos, a później przychodzi Lee, Tania i Sara. Więc ty będziesz czwarta. Dasz radę?
  • Postaram się. W razie czego będę miała się kogo spytać.
  • No tak, u nas nikt nie gryzie. Wszyscy są zgrani i sympatyczni.
  • Jesteś szefem, to zrozumiałe, że tak mówisz. - zauważyłam
  • Sama się przekonasz. Ale ok czas się zbierać. Podrzucić cię gdzieś?
  • A możesz, jeszcze nie bardzo orientuje się bo jednak Gijón jest mniejsze.
  • No tak, ale chwilę poczekaj. Muszę coś sprawdzić jeszcze w kuchni.
  • Jasne. - uśmiechnęłam się i podeszła do baru Radka
  • Więc jak mam dalej cię szkolić? - zaśmiała się i nalała kolejne piwo
  • Pomagać owszem, ale szybko łapię co i jak.
  • To dobrze. Nie jest tu wcale źle, wypłata na czas, szefostwo spoko jak i ekipa.
  • Długo tu pracujesz?
  • Już rok. Początki były trudne, ale jakoś dałam radę. - i ustawiła kufle na tacy i jakaś dziewczyna je zabrała – Ale co cię tu sprowadza?
  • Chłopak. Wcześniej mieszkałam w Gijón, ale poznałam jego i postanowiłam zaryzykować i dlatego jestem tutaj w Madrycie i wynajęłam pokój u jakiejś babci. - na co samo wspomnienie się skrzywiłam
  • Dewotka? - zaśmiała się na co pokiwałam głową – W sumie mogę zapytać u siebie bo szukamy współlokatorki. Mieszkam ja i Matilda ze Szwecji, ale jej prawie nigdy nie ma tak jak mnie.
  • Międzynarodowe mieszkanie. - zaśmiałam się
  • No to ja jestem. - usłyszałyśmy i pojawił się z uśmiechem Pedro – Możemy jechać. Dacie sobie radę? - zwrócił się do Radki na co pokiwała głową – I znowu wpisałaś się na niedzielę?
  • Tania ma chrzest córki więc zamieniłam się z nią. Zresztą i tak nie mam co robić w niedzielę.
  • Widzisz i taka jest Radka, pracoholik jak nic prawda? - zwrócił się do mnie a ja tylko pokiwałam głową
  • Ale idziemy? Bo chciałabym jeszcze wpaść do Denisa zanim pójdzie na uczelnie.
  • No to chodź, niech Romeo nie czeka na swoją księżniczkę. To do zobaczenia i miłego dnia. - uśmiechnął się do dziewczyny co odwzajemniła

Muszę przyznać, że Pedro jest dobrym kierowcą i nie dziwię się dlaczego wygrywa wszystkie wyścigi między chłopakami, jak mi opowiadał Denis. Całą zdrową i bezpieczną odwiózł mnie do mieszkania Denisa i na szczęście nie poszedł jeszcze na uczelnię więc zadowolona od razu do niego podeszłam i dałam buziaka w policzek.
  • Wnioskuje, że wszystko potoczyło się jak najlepiej.
  • Dokładnie. Mam pracę, Pedro faktycznie jest luzacki i to swój chłop, a do tego Radka jest bardzo sympatyczna.
  • Czyli Pedro od razu oddał cię w ręce swojemu najlepszemu pracownikowi?
  • Chyba tak, ale bardzo sympatyczna. - powtórzyłam się na co pokiwał głową – Znasz ją?
  • Oczywiście. Serwuje najlepsze drinki, jej tato ma bar w Pradze, ale wolała wyjechać do Hiszpanii i przypadkiem znalazła się w Pecaditos.
  • To chyba jak każdy. - a on się zaśmiał
  • Tylko uważaj na Paco. Ponoć straszny bajerant i Pedro mówił, że nie raz miał już z nim rozmowę wychowawczą bo dziewczyny miały już go dość.
  • Będę o tym pamiętać. Ale uciekasz na uczelnię?
  • Niestety. - westchnął – Ale jutro mam wolne więc wpadnę po ciebie do pracy. - na co z szerokim uśmiechem podziękowałam – W takim razie w drogę, podrzucę Cię do babci. - a ja w tym momencie przypomniałam sobie o propozycji Radki i miałam nadzieję, że przygarnie mnie z koleżanką, abym mogła na spokojnie spotykać się z chłopakiem   

poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 8

Czy wy też mieliście tak, że piszecie coś - jakąś notkę, wpis na fb, a tu nagle po 3 sekundach to się spełnia? Ja właśnie miałam tak wczoraj... pisałam, że Lucas wchodzi na boisko i poproszę o gola dla fanów i nie zdążyłam nawet telefonu odłożyć a on dał nam 3 tak ważne punkty! I jak tu nie kochać takiej fasolki, która wchodzi na kilka minut przed końcowym gwizdkiem i daje taki wspaniały prezent swoim kolegom i nam kibicom? Ale to na tyle haha bo chciałam to powiedzieć zanim mnie zabijecie za długość tego rozdziału, ale tak musi być, następny rozdział już.....

W CZWARTEK!!

I 9 rozdział jest dłuższy :D

&&&


2 miesiące później

Prawie codziennie rozmawiałam z Denisem i to wcale nie ja pierwsza zaczynałam, a właśnie on. Pisał do mnie sms'y z rana, popołudniu i do tego wieczorem, na dobranoc. No i dodatkowo rozmawialiśmy ze sobą na wszystkich portalach społecznościowych. Ale kiedy widziałam jak był oznaczany przez fanki, do tego zaczepiany to nie powiem, ale ciśnienie mi czasem skakało do niedozwolonego poziomu. Chociaż miałam do niego zaufanie, pomimo tego, że nie znałam go długo to jednak nie miałam zaufania co do niektórych dziewczyn. Dlatego pewnego dnia po prostu napisałam do Denisa, aby oczekiwał mnie na madryckim dworcu. Od razu się zgodził więc nie pozostało mi nic innego jak się tylko spakować. W dniu wyjazdu czułam na prawdę zdenerwowanie, ale gotowa zjawiłam się na dworcu i wsiadłam do odpowiedniego autobusu. Zajęłam swoje miejsce i musiałam jakoś sobie dać radę przez 5 godzin. Dlatego książka, naładowany ipod,a do tego telefon musiały mi pomóc. Choć już czułam, że mnie kręgosłup będzie boleć niemiłosiernie. Ale w końcu po długiej podróży wjechaliśmy na parking i kiedy wysiadłam to od razu rozglądałam się za swoim chłopakiem i kiedy widziałam jego wielki uśmiech to sama odwzajemniłam gest i od razu znalazłam się w jego ramionach.

- Tęskniłem. - szepnął i zaraz mnie pocałował co odwzajemniłam i w tym momencie nic się dla mnie nie liczyło
- Przepraszam, to pani walizka? - usłyszałam więc oderwałam się od chłopaka i od razu odwróciłam do mężczyzny, który stał z moim bagażem i złapałam za nią
- Kochanie, ale na ile ty przyjechałaś? - i zaraz ją ode mnie wziął
- Nooo... - i kompletnie nie wiedziałam co mam powiedzieć, choć w drodze przygotowywałam sobie kilka scenariuszy a ten jeszcze tak na mnie patrzył - Mam oszczędności, znalazłam tani pokój do wynajęcia i potrzebuje teraz pracy?
- Ale jak to?
- Nie umiem być w związku na odległość. - rzuciłam
- Nie lepiej było zatrzymać się u mnie? - i się szeroko uśmiechał
- Wolę takie rozwiązanie, dlatego możemy pojechać obejrzeć mój pokój? Zostawić walizkę i możesz mi teraz każdego dnia pokazywać Madryt.
- Myślę, że mogę to zrobić, choć nie wiem czy wypuszczę cię z rąk. - zaśmiał się na co ponownie się do niego przytuliłam
- Nie musisz się teraz o to martwić.

Ale na szczęście dość szybko znaleźliśmy się na miejscu, gdzie starsza pani, wręcz babcia pokazała mi pokój i wszystko opowiedziała. Tyle tylko, że nie mogłam sprowadzać chłopaków na dłużej niż godzinę i do tego była ustalona pora co do powrotów. Nie uśmiechało mi się to, ale nic lepszego nie mogłam znaleźć w tak szybkim czasie, a nie chciałam mieszkać u Denisa, bo trochę się krępowałam jak i bałam. Ale jednak zostawiłam walizkę i pojechaliśmy z moim chłopakiem na obiad.

- Tylko teraz muszę znaleźć pracę. - westchnęłam kiedy grzebałam widelcem w mojej potrawie
- W sumie to mogę zapytać kumpla, ma swoją knajpkę to może przygarnie cię jako kelnerkę?
- Na prawdę byś mógł?
- Jasne. - i się do mnie uśmiechnął - Na prawdę cieszę się, że teraz mam cię tutaj. - i złapał za moją dłoń na której złożył pocałunek
- Ja też. Telefony to jednak nie to samo.
- No tak, tylko teraz jak ja będę sie z tobą spotykać w twoim pokoju? - zaśmiał się tak samo jak ja
- Coś wykombinujemy. Ale pokażesz mi miasto?
- Oczywiście, ale wtedy kiedy będę mieć wolne. Bo wiesz treningi, mecze, studia. - westchnął
- Ale dzisiaj masz wolne?
- Tak. Grzecznie trenowałem rano, i całe popołudnie i wieczór mam dla ciebie.
- To bardzo się cieszę z tego powodu. Bo ja też mam wolne, rozpakowuje się dopiero jutro.

Na szczęście zjedliśmy obiad do końca i spacerkiem poszliśmy zwiedzać miasto. A raczej te miejsca, które znajdowały się blisko knajpki i mojego mieszkania tak abym wiedziała co jest gdzie i żebym się nie zgubiła czasem. Nawet sama nie wiedziałam jak to się stało, że ten czas tak szybko zleciał. I już musiałam pożegnać się z Denisem, który wycałował mnie na dobranoc chyba za wszystkie czasy. Ale jednak kiedy położyłam się w swoim nowym łóżku to na moich ustach widniał szeroki uśmiech i teraz wiedziałam, że moja decyzja o przyjeździe tutaj, wcale nie była zbyt pochopna i miałam tylko nadzieję, że uda mi się znaleźć jeszcze pracę i wtedy wszystko będzie w jak najlepszym porządku.

poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział 7

Powiem wam, że ja to na prawdę jestem agentka. Przez cały tydzień marudziłam, marudziłam, że nie napiszę nic na dzisiaj i w ogóle. A tu co? Wstałam, włączyłam już dawno zaczęty rozdział i w ciągu pół godziny napisałam. Dlatego oficjalnie mówię: KAROLIX WISISZ MI DUŻE CIACHO PLUS SHAKE, W OSTATECZNOŚCI NASZE MOJITO.

a teraz zapraszam do czytania i komentowania. Aaaa i dziękuje bardzo za komentarze pod poprzednią notką i nie będę już nic mówić na temat moich zdolności co do romantycznych rozdziałów. Bo ja jednak za bardzo lubię być na tym świecie:P

&&&


Kings of Convenience - Manhattan Skyline

I hear myself say
My boat's leaving now
So we shake hands and cry
Now I must wave goodbye

***

Nie wiem dlaczego, ale od rana czułam, że się coś wydarzy. Miałam jakieś dziwne przeczucia i przez to byłam lekko roztargniona, a do tego musiałam iść do pracy. Dlatego wyszykowałam się w swój służbowy strój i gotowa ruszyłam w stronę recepcji. Przywitałam się z Carlosem i już z uśmiechem przygotowywałam wszystko i obsługiwałam gości. Tyle tylko, że w pewnym momencie zdziwiłam się, że Carlos rezerwuje pokój w którym mieszka Denis ze swoimi kolegami, dlatego kiedy skończył rozmawiać a ja sama byłam wolna to od razu zaczęłam rozmowę.

- Dlaczego rezerwujesz zajęty pokój?
- Który?
- No ten 130?
- Bo od jutra jest wolny, a właśnie muszę wysłać to do pokojówek, aby posprzątały zanim goście się zjawią.
- Od jutra? - i myślałam, że się rozpłaczę, tu na recepcji
- No tak. - uśmiechnął się i zwrócił do klienta który podszedł do nas a ja sama zniknęłam na chwilę na zapleczu i przetarłam oczy

Jak ja mogłam być tak naiwna? W końcu wiedziałam, że Denis wróci do siebie, bo w końcu jest tutaj tylko na wakacjach, ale nie przypuszczałam, że to nastąpi tak szybko i to w dodatku jutro. Jakoś przyzwyczaiłam się do tego, że jest. Uśmiecha się do mnie, a po ostatnim nie dopuszczałam do siebie tej informacji, że wróci do Madrytu. Dotknęłam swoich ust, które do tej pory czuły smak Denisa i wcale to nie pomogło, a wręcz przeciwnie. W dodatku byłam na siebie również zła za to,że tak łatwo dałam się wykorzystać. Bo jak widać chłopak nawet nie pofatygował się, aby mi o tym powiedzieć. Nie pamiętam choć jednej rozmowy w której mówił mi, kiedy wraca. Zacisnęłam mocno dłonie i gotowa wyszłam z ukrycia, aby do końca pracować i po tym jak najszybciej uciec do siebie.

***

I've come to depend on the look in their eyes
My blood's sweet for pain

Siedziałem na tarasie i kompletnie nie wiedziałem co mam w tym momencie zrobić. Zawsze cieszyłem się z tego, że naładowany pozytywną energią wracałem do Madrytu do swoich znajomych i kumpli z drużyny, a także do treningów. Ale w tym momencie nie było to dla mnie ważne. Karolina - choć nie znałem jej długo, namieszała mi w głowie i to dobrze wiedziałem, ale za to bałem się zejść i pożegnać się z nią. Bo nie chciałem w tym momencie wyjeżdżać. Ale musiałem bo obowiązki wzywały. Usłyszałem ruch za sobą i zaraz koło mnie siedzieli moi przyjaciele i tylko spojrzeli po sobie i od razu Manuel zaczął.

- Porozmawiaj z nią.
- Ale o czym? Mam tak o zejść na dół i powiedzieć, słuchaj Karolina, muszę wyjechać więc żegnam?
- No nie, zabierz ją może na spacer i porozmawiajcie. W końcu wasza znajomość nie musi się kończyć. Są telefony, pociągi. W końcu może wziąć po sezonie wolne i przyjechać prawda?
- A co jeśli ją zraniłem?
- Zraniłeś? Czym? - zdziwił się Javi
- Co jeśli spodobałem jej się i teraz tak o wyjadę? Kiedy to wszystko nawet się nie rozkręciło na dobre?
- Denis... chcesz nam powiedzieć, że zakochałeś się?
- Nie wiem... przy Karolinie czuję się inaczej. Mogę z nią pożartować, lubi to samo co ja. W dodatku nie rozmawia ze mną o piłce nożnej, nie ślini się na mój widok. Jest taka krucha, a zarazem odważna bo przyjechała tutaj bez jakichkolwiek znajomości i jak sobie dobrze radzi. Wiem, że lubi mnie takiego jakim jestem na prawdę, romantyka.
- To dlatego musisz wziąć się w garść i spiąć poślady! Idziesz pod prysznic, wyszykować się i bierzesz ją na spacer i wszystko z nią wyjaśniasz. - zauważył Javi
- Macie rację. Muszę być w końcu dorosły. - i wstałem ze swojego miejsca i uśmiechnąłem się do nich
- Tak, tak. My ją zatrzymamy. - od razu rzucił Manuel

***

Zdziwiłam się kiedy dostałam wiadomość od Manuela, żebym zaczekała na dole bo coś mają dla mnie. Nie wiedziałam kompletnie o co mu chodzi, bo i tak mówił tajemniczo, a kiedy zapytałam o co tak na prawdę chodzi to nie chciał mi powiedzieć i się pożegnał. Jedynie westchnęłam i czekałam na ten moment. Ale kiedy widziałam Denisa, który wysiadł z windy to chciałam uciec, ale mi na to nie pozwolił bo od razu podszedł i powiedział, że zabiera mnie na spacer. Carlos tylko się zdziwił, ale nic nie powiedział. Na szczęście był to koniec mojej pracy więc chcąc nie chcąc poszłam z nim na ten spacer, ale cały czas miałam ręce w kieszeni i się nic nie odzywałam.

- Pewnie już wiesz, że jutro wyjeżdżam. - zauważył a ja pokiwałam głową - Przepraszam, że nie powiedziałem ci dokładnie kiedy to zrobię.
- No cóż. Widocznie miałeś powód.
- Tak. - i pociągnął mnie na plażę, to tu tak na prawdę wszystko się zaczęło - Kiedy byłem z tobą to kompletnie o tym zapomniałem. Nie liczyło się dla mnie to, że wracam, tylko chwila obecna. To, że dobrze się bawię i ładuje swoje akumulatory przed nowym sezonem właśnie pokazując ci miasto. Ale niestety rzeczywistość musiała mnie dzisiaj dopaść i mi przyjaciele powiedzieli, ze jutro będziemy w drodze do Madrytu.
- Więc powinieneś się pakować. Już ekipa sprzątająca jest poinformowana tak samo jak mamy nowych gości na wasze miejsce.
- Powinienem, ale tak samo powinienem ci wszystko wyjaśnić. Bo to nie tak, że przyjechałem i z nudów się chciałem zabawić. Na prawdę cię polubiłem Karolina, przy tobie czuję się inaczej i dlatego nie chciałbym, abyśmy stracili ze sobą kontakt. W końcu są telefony, internet. Możemy również się spotkać, z miłą chęcią bym ci pokazał stolicę.
- Słucham? - i na niego zdziwiona spojrzałam
- Ten pocałunek też coś dla mnie znaczył. - szepnął a ja w tym momencie na pewno bym z wrażenia upadła, ale na szczęście siedziałam na piasku - I zależy mi na tym, aby dalej utrzymywać z tobą kontakt. Nie tylko jako kumple.
- Nie rozumiem. - i spojrzałam na wodę a on tylko złączył swoją dłoń z moją i ją pocałował - Na prawdę tego chcesz?
- Tak, bardzo. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułem.
- Ja też. - szepnęłam i tylko napotkałam jego uśmiech i zaraz znalazłam się w jego silnych ramionach
- Damy radę. Ty odwiedzisz mnie w Madrycie, a ja jak tylko dostanę dzień wolny to wskoczę w auto i przyjadę tutaj.
- Ale ja nie mam w ogóle twojego numeru.

Zauważył a on zaczął się śmiać i wyciągnął swój telefon od razu prosząc o numer więc mu podałam i wysłał mi sms'a. Na co się do niego uśmiechnęłam i po raz kolejny poczułam jego usta na swoich.

***

So I read to myself
A chance of a lifetime to see new horizons
On the front page a black and white picture of
Manhattan Skyline